środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 4: To nie nasza wina

Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Kręciłam się z prawego boku na lewy. Nie mogłam zrozumieć dlaczego to mnie spotyka. Wszystko na raz. Zostaje sama. Zupełnie.

Księżyc był coraz wyżej. Minęła północ. Pierwsza. Druga. Trzecia a ja wciąż nie mogłam zasnąć mimo, że chciałam, żeby odciąć się od tego co się stało i żeby zapomnieć o tym co się stanie.  Jutro... Dziś ten pieprzony obiad pożegnalny. Nie miałam najmniejszej ochoty myśleć o tym, że nie zobaczę przyjaciół Bóg wie ile. Czemu ojciec to robi? Przecież to jemu najbardziej zależało na Kręgu, na tym, żeby został odnowiony, więc po jaką cholerę wszystko niszczy?

 Bądź silna Morgenstern. Musisz być.





***



-Panienko... Ojciec panienki mówi, że goście już przyszli- powiedziała służąca zza drzwi

-Powiedz mu, że źle się czuję- odkrzyknęłam

-Ale panienko...

'-Idź już- przerwałam jej. Ojciec się wkurzy, wiem to, ale mało mnie to teraz obchodzi.

 Zakryłam twarz poduszką starając się pozbyć wszystkich myśli. Czemu to jest takie popieprzone? Co ojcu za różnica z kim spotyka się Isabelle? To jest jej sprawa i z pewnością nie powód by ją wysyłać do jakiegoś Instytutu! Jeśli zechce być z Simonem to przeprowadzka jej tego nie utrudni, a może wręcz przeciwnie, nawet ułatwi, bo przecież do żeby przyjechać do Mediolanu nie będzie potrzebował zgody Clave.

-Clary...- usłyszałam głos Izzy zza drzwi- My już wychodzimy... Chcemy się pożegnać- na jej słowa ogarnęła mnie złość. Wiem, że to nie jej wina ale... oni mnie zostawiają. W dupie mam takich przyjaciół

-Spierdalaj- wrzasnęłam. Nie chciałam tego powiedzieć ale puściła zapora o istnieniu której nawet nie wiedziałam, zapora wściekłości... Dochodziły do mnie przytłumione głosy chłopców najwyraźniej zdziwionych tak ostrą reakcją

-Clary- tym razem to Jace- Wiesz, że to nie nasza wina... Proszę wyjdź- chcą żebym wyszła. Dobrze. Wstałam z pościeli i rzuciłam się w kierunku drzwi, jednym szarpnięciem je otwarłam i nie wychodząc za próg zaczęłam się drzeć na całe gardło

- Nie wasza wina?! Nie wasza kurwa wina?! Rozumiem, że Alec jedzie z siostrą ale Ty mnie zostawiasz samą! Z NIM! I mówisz kurwa, że to nie Twoja wina?! Jedziesz bo wielki Jace Herondale chce odpocząć od rygoru ojca! Więc rób co chcesz i łaskawie WYPIERDALAJ Z MOJEGO DOMU!- i zatrzasnęłam im drzwi przed nosami. Wylałam z siebie wszystko. To właśnie czułam. Nie smutek. Złość na niego. Wyjeżdżał nie dla Aleca, nie dla Izzy, wyjeżdżał dla siebie. Z resztą czego ja się spodziewałam po nim? On jest pierdolonym egoistą.



Wpadłam do łazienki rozrzucając po niej wszystkie kosmetyki. Przewróciłam szafkę. Rozpieprzałam wszystko co mi wpadło w ręce o ścianę. Chciało mi się wrzeszczeć. I po co ja się powstrzymuję? Zaczęłam krzyczeć.



Wściekłość całkowicie mnie opanowała. Zdemolowałam całą łazienkę. Zniszczyłam wszystko, prawie... Stanęłam przed nietkniętą do tej pory taflą lustra. Przyglądnęłam się sobie. Wyglądałam upiornie. Makijaż przez łzy cały się rozmazał. Nawet nie wiedziałam że płakałam... Włosy miałam w nieładzie. Do czoła przyklejały mi się mokre od potu kosmyki włosów. Cała zaczęłam się trząść. Nikt nie będzie mnie doprowadzał do takiego stanu! Żaden, kurwa, pierdolony zadufany w sobie chuj!


Zacisnęłam mocno zęby. Zupełnie bezwiednie zamachnęłam się i uderzyłam pięścią w lustro sprawiając że całe pokruszyło zostawiając na moich kostkach lekkie przecięcia, i może to dziwne ale poczułam się lepiej.

 "To nie nasz wina"

Jak nie wasza? To nie ja postanawiam sobie wyjechać! Nawet nie walczyli z decyzją ojca! Nie próbowali się przeciwstawiać, po prostu uznali, że pojadą z nią!

 Znów zaczęłam ciężej oddychać. Przede mną leżał przewrócony kosz na pranie.

- Bo. Tak. Jest. Kurwa. Najłatwiej.- mówiłam do siebie kopiąc raz za razem w kosz sprawiając, że tak jak inne przedmioty w łazience już nie będzie nadawał się do użytku.

 Wypadłam z pomieszczenia prosto do sypialni zatrzaskując z całej siły drzwi, chciałam rzucić się na łóżko ale zamiast tego stanęłam oniemiała bo na mojej pościeli siedział Jace. Zebrałam się w sobie aby znów na niego nawrzeszczeć. Już wzięłam oddech, gdy dosłownie w ułamku sekundy zerwał się z posłania i już stał przy mnie zakrywając swoją dłonią moje usta.

-Ty już powiedziałaś, co myślisz. Teraz wysłuchasz co ja mam do powiedzenia.- powiedział patrząc mi w oczy- Zachowujesz się jak dziecko, Clary. Jak rozpuszczony bachor. Nie wyjeżdżamy bo mamy takie widzi mi się. Alec chce być z siostrą. A ja.... może masz rację, że chcę odpocząć od ciągłej rodzicielskiej kontroli mojej przewrażliwionej matki, ale przede wszystkim nie wyobrażam sobie zostania tu, jeśli mój parabatai byłby tak daleko. Nie rozumiesz tego i nie zrozumiesz dopóki nie będziesz mieć tej Runy- znów narosła we mnie wściekłość. Jak on śmiał tak mówić?! Wyrwałam mu się odsuwając się o krok. Zacisnęłam mocno pięści. Opanuj się, opanuj. Wzięłam głęboki wdech usiłując się uspokoić.

-Nie mam ochoty Cię słuchać- powiedziałam najspokojniej jak umiałam- Proszę, żebyś opuścił mój pokój.

 Tak cholernie chciałam mu przyłożyć. Dać mu w twarz, bo był bezczelny, jak jeszcze nigdy, ale powstrzymałam się.

Oddychaj.

-Czy Ty choć raz nie możesz niczego ułatwić? Powiedz, czy choć raz nie możesz po prostu przyjąć czegoś do wiadomości? Muszę wyjechać! Przez Ciebie!- krzyknął, a ja widziałam, że opanowany Jace wyparował.- Jesteś moją siostrą! Siostrą!

-Właśnie dlatego powinieneś zostać!- wrzasnęłam, również przestając się kontrolować.



Spojrzał na mnie w jego oczach przez moment dostrzegłam błysk wahania, które jednak znikło ępując miejsca zdecydowaniu. Zrobił krok w przód ujmując moją twarz w dłonie i nim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch jego usta spoczęły na moich. Smakował miętą i winem. To było dziwne. Jakby zakazanie ale... coś w środku podpowiadało mi, że tak właśnie powinno być.





-Dlatego właśnie nie mogę zostać- szepnął i jakby nic się nie stało wyszedł, a ja stałam na środku pokoju zbyt oniemiała by go zatrzymać... Tkwiłam tak jeszcze przez kilka minut ale w końcu z zamglonymi myślami położyłam się na łóżku i po prostu wybuchłam płaczem.

Czemu to wszystko musi być takie popieprzone?!







Wiem, ten rozdział mi nie wyszedł... Miałam ostatnio dużo na głowie i jakoś żaden sensowniejszy pomysł na post nie przyszedł mi do głowy. 

Czekam na wasze komentarze.


  

7 komentarzy:

  1. Fajie się czytało i Clary tak wściekła uhh mega rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie ♥.♥ <3 Ja chce neexta !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział trochę smutny, ale i tak chce szybko Next. <3
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział piękny :'(
    Nawet nie mów, że nie wyszedł, bo jest IDEALNY! :)
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest zajebisty. Żal mi Clary Jace nie może jej zostawić. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział mega. Moim zdaniem reakcja Clary była w 100% na miejscu, czekam z niecierpliwością na nexta <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam twojego bloga więc nominuje cię do LBA, więcej tutaj:
    http://nocnilowcy.blogspot.com/2015/04/liebster-award-blog_24.html

    OdpowiedzUsuń