Osiem pieprzonych dni od kiedy wyjechali.
Pewnie świetnie się teraz bawią poznając nowych ludzi w swoim "nowym domu". Ja nie wychodzę ze swojego pokoju. Ojciec nie reaguje, że nie pojawiam się na treningach. I dobrze.
Wciąż wraca do mnie to co powiedział i zrobił Jace. Czy to możliwe, żeby coś do mnie czuł? Na pewno nie. To był mój brat. Ale dlaczego mnie pocałował?
Jace nie kochał.
Nikogo.
Był lojalny, szczery, zdarzało mu się być troskliwym. Ale nie kochał.
Wychowaliśmy się razem. Nigdy nie myślałam o nim jak o kimś więcej. Jace nie potrzebował nikogo. Zaliczał dziewczyny jedną po drugiej. Czasem dwie na raz, ale to rzadziej. Był świetnym przyjacielem, ale nikim więcej. Nie chciałam by był kimś więcej. On się bawił dziewczynami. Przeszłoby mu za max miesiąc a wtedy wszystko by się spieprzyło, wszystko co budowaliśmy przez lata. Nie chciałabym kolejną naiwną wierzącą w to, że się zakochał.
Muszę odreagować. Trochę ruchu dobrze mi zrobi. A najlepszy sposób na ruch to taniec. Uwalniał mnie. Tańcząc miałam skrzydła, a mój świat nie miał granic.
Ruszyłam do sali lustrzanej, mijając po drodze rząd drzwi. Na ścianach wisiały obrazy a na nich zapisana cała historia Morgenstern'ów. Portrety moich przodków zdawały się wodzić za mną wzrokiem. Nie znałam imion połowy z nich. Wszyscy mieli tą samą zimną, wyrachowaną minę.
Otwarłam dwuskrzydłowe drzwi i weszłam do środka. Czułam się tu bezpieczna. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Wcisnęłam przycisk na pilocie a z głośników zaczęły sączyć się przyjemne, wysokie dźwięki fortepianu.
Wpatrzyłam się w jedno ze swoich odbić. Dziewczyna po drugiej stronie była blada z podkrążonymi oczami.
Jeszcze raz zaczerpnęłam powietrza stając na puentach i zaczynając delikatnie się poruszać. Z każdym kolejnym ruchem moje myśli odlatywały uwalniając mnie od ostatnich wydarzeń.
Wolna.
Zupełnie uwolniona.
Niestety gdy zabrzmiały ostatnie takty, a ja znieruchomiałam wszystko zaczęło wracać. Zwłaszcza ten smak. Jego usta, delikatne ale i stanowcze.
Ugh! Clary daj sobie spokój!
Usiadłam przy ścianie opierając się plecami o chłodne lustro. Zaburczało mi w brzuchu ale nie mogłam zejść teraz do jadalni, bo mogłabym natknąć się no ojca. Doskwierało mi to, że jestem całkiem sama, owszem lubiłam ciszę i chwilę sam na sam ze sobą ale świadomość, że zawsze mogę pogadać z Isabelle niosła mi ukojenie w trudnych chwilach. Takich jak ta.
Chciałam się podnieść z podłogi gdy ostry ból przeszył moją czaszkę. Przyłożyłam palce do skroni.
Samotna? Opuszczona?- odezwał się głos z głębi mojej głowy
-Kto tu jest?- powiedziałam starając się zapanować nad bólem
Nie znasz mnie, choć ja znam Cię doskonale. Jestem z Tobą. Zawsze. Choć może mnie nie widzisz.
-K-kim jesteś? Czego chcesz?-krzyknęłam piskliwie
Niczego nie chcę, tylko Twojego szczęścia
-Pokaż się!
Jeszcze nie teraz. Ale już niedługo. Już niedługo, moja słodka- i zamilkł
Co to było?! Kto to był?! Czego ode mnie chciał?!
Nie. Nie. Nie.
Wybiegłam z sali trzaskając drzwiami. Biegnąc trzymałam się za głowę i potykałam o własne nogi. Nie wiedziałam dokąd zmierzam. Chciałam wyjść na zewnątrz ale po drodze napotkałam przeszkodę, wpadłam bowiem na osobę, którą okazał się być mój ojciec.
-Co Ci się stało Clarisso?- powiedział łapiąc mnie mocno za ramiona
-Co Cię to obchodzi?! Puść mnie- warknęłam
-Nie mów do mnie w ten sposób- wysyczał- I dziś chcę Cię widzieć na kolacji!
-Nie będziesz mi mówił co mam robić!- krzyknęłam
-Przyjdziesz albo sam Cię przyprowadzę na te rude kudły- powiedział głośno. Spojrzałam na niego wystraszona. Wyszarpałam się z jego sztywnego uścisku i wybiegłam na podwórze.
Skierowałam się prosto do ogrodu. Nie byłam tu od tak dawna. Kiedyś siadałam nad brzegiem stawku i rysowałam. Ale po śmierci mamy przestałam tu przychodzić, zamiast tego zaszywałam się wśród luster. Teraz znów poczułam się jak mała dziewczynka. Usiadłam tam gdzie dawniej i spojrzałam w niezmąconą taflę wody.
Emocje puściły a z moich oczu popłynęły słone, gorące łzy. Nie mogłam tego dłużej powstrzymywać. Nie potrafiłam tłamsić w sobie uczuć.
Nikt Cię nie rozumie, prawda? Ojciec jest odporny na Twoje cierpienie. Nie wiesz co czujesz do tego chłopaka, który zostawił Cię samą. Ale ja wiem co czujesz. Pomogę Ci. Tylko daj mi trochę czasu. - znów ten głos...
Patrzyłam w swoje odbicie w wodzie, które na moment się zmieniło. Zamiast swojej twarzy zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Nie zdążyłam dostrzec jego rysów. W oczy rzuciły mi się jego jasne, prawie białe włosy.
Co się ze mną dzieje!?
Odskoczyłam od brzegu, przewracając się na plecy.
Ja wariuje!
- Hej, wszystko w porządku? Pomóc Ci?- zapytała jakaś dziewczyna wyciągając do mnie rękę, a ja z zaskoczenia, aż krzyknęłam- Nie gryzę spokojnie- zaśmiała się. Pomogła mi wstać.
-Kim jesteś?- zapytałam podejrzliwie, wciąż trochę rozkojarzona
- Elisabeth Penhallow, ale mów mi Elise albo po prostu El- uśmiechnęła się. Była bardzo ładna, z gęstymi brąz włosami
-A co tu robisz?- zapytałam
-Och, czyi jeszcze nic nie wiesz... Może lepiej będzie jak ojciec Ci powie- powiedziała a jej uśmiech lekko przybladł
-Yyyy no to może chodź do środka- zaproponowałam zmieszana
Nie odzywałam się do niej idąc do posiadłości, a ona zachowała milczenie za co byłam jej bardzo wdzięczna. Nie miałam ochoty rozmawiać z nikim ani o niczym.
- Widzę, że już się poznałyście. Świetnie- dobiegł nas głos ojca gdy weszłyśmy do środka
-Witam panie Morgenstern- przywitała się grzecznie Elisabeth, czy jak jej tam
-Witam- skinął głową w jej kierunku- Rozgość się, służąca wskaże Ci Twoją sypialnię
-Kto to jest i co tu robi?- zapytałam podwyższonym głosem, nie zważając, że mogę ją urazić
Ojciec spojrzał na mnie karcąco ale odpowiedział w miarę spokojnie
-Elisabeth będzie z nami mieszkać
Co?!
On sobie chyba, kurwa, żartuje!
Czekam na wasze komentarze
Ekstra rozdział. Ciekawe jaka okarze się Elisabeth. Białe włosy, tak? Chyba coś mi to mówi :) Czekam na next.
OdpowiedzUsuńCUDO! <3
OdpowiedzUsuńCiekawe kim jest ta Elisabeth :)
Czekam na nexta!
Chce next!!!
OdpowiedzUsuńMam zaszczyt nominować Cię do LBA! Więcej informacji tu : http://clace-love-story.blogspot.com/2015/05/lba_16.html
OdpowiedzUsuń